Kłusownicy zastrzelili w Dolinie Biebrzy łosia, zwierzę pod całkowitą ochroną - poinformowała w piątek policja i leśnicy. Drugi łoś, co do którego były podejrzenia, że też został skłusowany, padł z przyczyn naturalnych.
Zatrzymane zostały trzy osoby podejrzewane o zabicie innego łosia nad Biebrzą. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura w Grajewie.
Łoś został postrzelony w środę. Do Biebrzańskiego Parku Narodowego i straży leśnej dotarła wtedy informacja, że ktoś strzelał do tego chronionego zwierzęcia - być może na terenie parku. Zaczęto szukać łosia i natrafiono na ślady krwi na śniegu.
Jak poinformowała PAP administracja leśna z nadleśnictwa Knyszyn, poszukiwania zwierzęcia przerwano w środę wieczorem, gdy zrobiło się ciemno. W czwartek natrafiono w lesie na pozostałości łosia, które wskazywały na to, że zwierzę zostało poćwiartowane, a mięso zabrane.
Policja zatrzymała we wsi Boguszewo trzech mężczyzn, znaleziono rozdzielone mięso, zabezpieczono sztucer. Żaden z zatrzymanych nie ma pozwolenia na broń, żaden też do jej posiadania się nie przyznał.
W piątek rano znaleziono drugiego łosia, również poza terenem parku narodowego, ale w okolicy poprzedniego nielegalnego polowania stąd pierwsze przypuszczenia, że też padł ofiarą kłusowników.
Po oględzinach przyjęto jednak, że zwierzę padło z przyczyn naturalnych i że nie żyje dłużej niż dwa dni.
Leśnicy i pracownicy Biebrzańskiego Parku Narodowego przyznają, że przybywa zgłoszeń o przypadkach kłusowania na łosie. w grudniu taki przypadek miał miejsce na terenie parku. Kłusownika udało się zatrzymać, dobrowolnie poddał się karze więzienia w zawieszeniu oraz musiał zapłacić 4 tys. zł grzywny oraz 14 tys. zł celem naprawienia szkody.
Leśnicy mówią, że kłusownicy polują na łosie głównie z powodu ich smacznego mięsa. Zwierzęta żyjące nad Biebrzą zimą przychodzą np. do lasów prywatnych, gdzie dokonywane są wycinki drzew i tam mają łatwo dostępny pokarm. Łosie przeważnie nie boją się ludzi. Wtedy stają się łatwym celem dla kłusowników.
Zastępca dyrektora Biebrzańskiego Parku Narodowego Andrzej Grygoruk zgodził się z opinią, że w ostatnim czasie niestety widać, iż więcej łosi ginie z rąk kłusowników.
W jego ocenie, jednym ze sposobów ograniczenia przestępczego procederu mógłby być całkowity zakaz wjazdu w niektóre miejsca w parku oraz całkowity zakaz polowań nie tylko w parku, ale i w jego otulinie. Wtedy każdy strzał będzie oznaczał przypadek kłusownictwa.
Biebrzański Park Narodowy to polska ostoja łosia. Z najnowszych danych wynika, że w parku żyje ok. 600 tych zwierząt; w ostatnich latach ta populacja nieco wzrosła. (PAP)