Logotyp Białegostoku nie jest plagiatem - zgodnie stwierdzają eksperci. Teraz na temat znaku wypowiedzą się mieszkańcy miasta
Zamieszanie wokół logotypu, przedstawiającego stylizowane słońce, wybuchło w okresie świątecznym, kiedy to zauważone zostało jego podobieństwo do znaku, używanego przez nowojorską organizację gejowską. Wobec kontrowersji, jakie wzbudziło to odkrycie, prezydent Tadeusz Truskolaski zwrócił się o opinie do ekspertów. Grupa Eskadra, która przygotowała białostocki logotyp, wzięła na siebie koszty sporządzenia ekspertyz.
30 stycznia prezydent zreferował na konferencji prasowej wnioski, jakie z analizy obu znaków wyciągnęli specjaliści. Są one jednoznaczne - do plagiatu nie doszło.
Na podstawie faktu, iż proces projektowania znaku był rozciągnięty w czasie, a jego autorzy oparli się o różnorakie konsultacje społeczne, można stwierdzić, że ich praca była samodzielna - stwierdza prof. Marian Oslislo, rektor Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Podobieństwa mogą zaś być przypadkowe. Podobne wnioski wysnuła również prof Joanna Sieńczyło-Chlabicz z wydziału prawa Uniwersytetu w Białymstoku.
Ponadto swoją opinię przesłał również redaktor naczelny branżowego magazynu Brief, Grzegorz Kiszluk. Ten również nie znalazł podstaw, aby zarzucić Eskadrze plagiat.
- Naszym dalszym krokiem, zgodnie z zapowiedziami, będzie przeprowadzenie badań, które powiedzą nam, jaką opinię na temat logo mają białostoczanie - stwierdził prezydent Tadeusz Truskolaski. - Od tego będą zależały nasze kolejne działania.
Badania ma przeprowadzić ogólnopolska, profesjonalna firma. Ich koszt również pokryje Eskadra.
- Mnie osobiście znak się podoba - podsumował prezydent. - To jednak tylko moja prywatna opinia. Jako prezydent chcę się oprzeć na opiniach białostoczan. Najwazniejsze jest bowiem to, czy mieszkańcy miasta chcą, aby ten znak nadal reprezentował Białystok.<www.bialystok.pl>