Grygorczuk. Rzeźby w ratuszu.

Dział: Białystok

Z jednej strony niepokojące, z drugiej prowokujące do chwili zadumy. Ale i wypatrywania w nich elementów, z których zostały wykonane. Takie są prace prof. Jerzego Grygorczuka, które można oglądać na wystawie w białostockim Ratuszu.

Jerzy Grygorczuk. Rzeźbiarz. Nie ma chyba w Białymstoku osoby, która nie zetknęłaby się z jego twórczością. Często nie wiedząc pewnie nawet, że obcuje właśnie z jego dziełem. Grygorczuk jest obecny czy to w świątyniach, czy w przestrzeni miasta. To jego autorstwa jest m.in. wzorowany na baroku wystrój kościoła Zmartwychwstania Pańskiego na Wysokim Stoczku oraz relikwiarz św. Gabriela w soborze św. Mikołaja. To on pracował przy lapidarium na cmentarzu ewangelickim z ulicy 27-Lipca, pomniku Obrońców Białegostoku, Bazyliszku, który ozdobił jedną z kamienic na Warszawskiej i płaskorzeźbach na gmachu filharmonii.

Rzeźby pokazywane właśnie w Ratuszu są zupełnie inne. To realizacje na znacznie mniejszą skalę. Zgoła odmienne od realizacji sakralnych i większości tych z białostockich ulic. Wystarczy tylko przejść przez symboliczną, czarną bramę z portretem artysty, by znaleźć się "po drugiej stronie lustra". W świecie pomieszania współczesności z historią. Świecie płaskorzeźb przypominających malarstwo sakralne, ale przetworzone na grygorczukową modłę, gdzie obok dworzan i świętych pojawiają się wieżowce. Gdzie Chrystus rozpięty jest na kuli ziemskiej, a poczęcie jest jak najbardziej pokalane.

W świecie licznych rzeźb, które wyglądają nieco tak, jakby ktoś wstawił w trzy wymiary postaci przewijające się przez prace Salvadora Dali i Zdzisława Beksińskiego. Mroczne, tajemnicze, ale... prowokujące, by przy nich przystanąć na dłużej, zacząć się w nie zagłębiać, odczytywać ukryte w nich przesłanie. Jest więc to Dali i Beksiński na pierwszy rzut oka. Ale jeśli przyjrzeć się pracom, widać że Grygorczuk ma swój własny styl, który tak naprawdę trudno byłoby podrobić.

Każda z rzeźb to swego rodzaju "ulepek" z tego, co można znaleźć ot, choćby w szufladzie z rupieciami. Starej szafce w jakimś warsztacie mechanicznym. Są więc śrubki, druciki, zużyte już bezpieczniki, stare pokrętła od kranu, kółka rowerowe, płyty kompaktowe, łańcuchy, najzwyklejsze łyżki, jakieś układy scalone, sekator, okulary, a nawet klucz "francuz" i koszulki od ikon. Do tego muszle, kamienie, kawałki siatki... Wszystko to służy do pokazania czegoś w często dosłowny sposób. Takie jest choćby "Bizancjum", gdzie wykorzystana została właśnie koszulka od ikony. Taki jest "Czas" - złożony z zegarków.

Inne z prac tworzą niezwykły obraz przemian, jakie zachodziły w Polsce przez ostatnie dekady - lata 90. i początek XXI wieku. W ich odnajdywaniu pomagają tytuły "Kandydat na posła" wygląda niczym obcy z filmu science fiction. I w sumie artysta się nie myli. O wielu zasiadających w ławach na Wiejskiej (ale i w naszych regionalnych sejmikach czy radach) trudno inaczej się wyrażać. Nie żołnierze, ale postaci z przyszłości - czy może żywe trupy (?) - mają walczyć "Za Waszą i Naszą". Wolność? Czy może o coś innego tym razem chodzi. Dalej "Wykształciuch" i "Ścierwojad". Ten drugi znacznie bardziej poczciwie wyglądający. Jeszcze inne z prac to "Z piętnem", z naznaczonym starym systemem - wklejoną w rzeźbę starą stuzłotówką z "Proletaryatem". I "Cyborg" - mówiący znaczkiem "Solidarności" generał z cyrkowymi pagonami. "Dekoder Trwam"? Mówi chyba sam za siebie. Podobnie jak najbardziej chyba dosłowne aluzje do historii współczesnej. Na "Orędzie" składa się głowa z... ptasimi łapami. Na "Teraz k... my" - dwa kartofle w szklankowych koronach. Na "Narodziny IV RP" mrok, z którego zaczynają wychodzić demony. Mocne.

Grygorczuk bawi się więc na wielu płaszczyznach. Bawi się formą. Bawi się materiałem. I to nie tylko tymi wszelkimi duperelami, z których ukleja rzeźby. Też tworzywem wyjściowym - raz jest do odlew w brązie. Innym razem sztuczny kamień czy kawałek drewna pomalowany i polakierowany. Bawi się w skojarzenia. I próbuje w tę zabawę wciągnąć zwiedzającego. Z powodzeniem.

Wystawie towarzyszy okazały album pokazujący dokonania Grygorczuka. Warto go zabrać ze sobą do domu, by mieć choć namiastkę wystawy przygotowanej przez Muzeum Podlaskie na 40-lecie twórczości artysty.

Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok


ostatnia zmiana: 2010-12-15
Komentarze
Polityka Prywatności